wtorek, 23 sierpnia 2016

Od Lightning - C.D. Opowiadania Jeffrey'a

Podeszłam nieco bliżej, aby pokazać nieznajomemu swój pysk. Od samego początku bytowania w sforze nabrałam dziwnego nawyku ukrywania się w najmniej oczekiwanych miejscach, tak, jak przystało na prawdziwą łowczynię - zwierzyna zawsze była o krok za mną, a moja nowo ustanowiona taktyka polowania przynosiła rezultaty, mogę zaryzykować stwierdzeniem, iż lepsze od połowy tutejszych łowców, szukających, tropicieli. Nigdy nie planowałam ustawiać siebie w pierwszej kolejce do najlepiej pełnionych profesji.. to wszystko było dla mnie naturalne, a wrodzona nieskromność tylko pomagała mi w bezdennych przemyśleniach na temat moich umiejętności. Kiedy mój wzrok po raz kolejny spoczął na nowym samcu, wydęłam nozdrza, aby chociaż w taki sposób dowiedzieć się czegoś na jego temat. Nie chciałam robić tego w taki sposób, nietypowy dla innych, lecz właśnie to potrafiłam najlepiej; węch był moją lepszą stroną, dlatego nie stroniłam od wielokrotnego używania tego zmysłu. Woń dojrzałego, zdrowego psa bez problemu przebijała się przez specyficzny zapach słonej, morskiej wody, co zresztą nie było dla mnie jakimś zaskoczeniem. Z wyrazu jego pyska można było wyczytać dwie, dosyć istotne rzeczy. {o pierwsze, jego wiek nie mógł sięgać poniżej trzech lat, a po drugie - jego dosyć zdezorientowany, rozkojarzony i znudzony wzrok pełzający z moich wielobarwnych tęczówek dał mi do zrozumienia, iż wypadałoby rozpocząć jakiś dialog.
- Zwą mnie Lightning. - odparłam krótko, aczkolwiek pewnie, bez żadnego zawahania.
Jeffrey pokiwał lekko łbem, wcześniej kołysząc go w dziwnym, niepowtarzalnym ruchu. W pierwszym momencie miałam zapytać, czy wszystko w porządku, lecz po kilku minutach samiec powrócił do normalnego stanu, nie przywiewał żadnych wątpliwości swoim zachowaniem. Właśnie w tamtej chwili zorientowałam się, że od jakiegoś czasu bezmyślnie drążyłam kółka w drobnym, delikatnym piachu. Błyskawicznie zasypałam dziury ogonem, nawet nie zastanawiając się nad tym, jak coś takiego mogło wyglądać. Ponownie uniosłam pysk, aby z nieprzetartą śmiałością prześwietlić nowego obywatela spojrzeniem. Ten stał w tym samym miejscu, jednak nie byłam pewna, dlaczego.
- Czy w tym imieniu kryje się jakiś sens? - zapytał cicho, najprawdopodobniej szukając tematu.
- Jasne, że tak. - prychnęłam. - W każdym imieniu znajdzie się jakiś sens, jeśli tego nie wiedziałeś, zostałeś już lojalnie poinformowany. Jeśli chodzi o moje, znaczy więcej, niż możesz sobie wyobrazić.
Samiec uniósł lekko brwi, w typowym, znanym mi od dzieciństwa geście "Czyżby?". Nie chciałam szukać zaczepki, ale czy było jakieś wyjście? Milczenie było istnym aktem tchórzostwa, agresja wobec, jak śmiem twierdzić, jeszcze niezaklimatyzowanego członka sfory mogła być uznana za nielojalność wobec tutejszych władz, zarówno rodzeństwa Alfa, jak i samca Bety.
- Wybrałeś już zawód? - spytałam, jednak nie słysząc odpowiedzi zaczęłam ponownie. - Pewnie, że wybrałeś. Jaki?
- Wojownik Graniczny - odparł, teraz już mocniejszym, bardziej stanowczym, męskim tonem.
- Rozumiem. - westchnęłam, uświadamiając sobie, iż nie będę mogła opowiadać o swoich łowieckich osiągnięciach.

Jeffrey?

Brak komentarzy: