czwartek, 7 lipca 2016

Od Lilianny

Jakby nie patrzeć to zostałam tu sama. Rodzeństwo i rodzice odeszli... Niby szukają nowego życia. Ja nie byłam w stanie zostawić tej sfory nawet dla rodziny. Więc trzeba żyć dalej. Wyszłam z jaskini przysiadłam na progu. Zapowiadało się na burzę. Czarne chmury okryły całe błękitne niebo wraz ze słońcem. Ciepły i jasny dywan zaczął pokrywać cień. Świetna pogoda jak na lato i wakacje. Prawdę mówiąc to wolę taką pogodę niż rażące słońce. Pierwszy błysk. Odliczanie do grzmotu. Eee.. jeszcze daleko. Drugi błysk. Coraz bliżej. Wraz z ósmym błyskiem zaczął kropić deszcz. Niektóre krople były zimne a niektóre ciepłe. Przy takim deszczu można by się szybko przeziębić. Wisi mi to więc siedzę dalej. Zaczęło lać. Błyskawice następowały na zmianę z grzmotami.  Zaczęło się robić trochę niebezpiecznie. Moja jaskinia prawie zupełnie była schowana pod drzewami. Siedziałam trochę zestresowana. Nagle błyskawica przeleciała mi przed oczami i trafiła prosto w wysoki dąb naprzeciwko mnie. Drzewo zatrzeszczało i zaczęło lecieć prosto na mnie. Strach sparaliżował moje kończyny do tego stopnia że nie mogłam się ruszyć. Jakiś pies skoczył na mnie żeby mnie odsunąć z miejsca niebezpieczeństwa lecz pień zdążył uderzyć mnie w głowę...

***pare godzin później***

- Żyjesz?!
Promienie słońca przebiły do moich oczu przez powieki. Uchyliłam je a moim oczom ukazał się jakiś pies. Gwałtownie wstałam i wyprężyłam się jak struna. Niestety nie miałam tyle sił żeby stać tak sztywno więc usiadłam i złapałam się za głowę.

Ktoś?  

Brak komentarzy: