- Nie wiem Castiel.. Na ulotkach jest już wszystko wyjaśnione, nie mogę tak zmieniać.
Pies wzruszył ramionami i wyszedł z jaskini.
***pare dni później***
Do tego czasu nie zgłosił się nikt oprócz Casa... W głowie już miałem pomysły żeby namawiać psy do uczestniczenia w tym głosowaniu ale przecież nie będę zmuszał kogoś kto nie chce. Nie mam pojęcia co powiem dla psa gdy przyjdzie zapytać o to kto się już zgłosił. Nie wiem też jaka będzie jego reakcja. Co ja mu cholera powiem?! Usiadłem bezradnie. Z kuchni wyszła Suzzie i widząc moje przejęcie zaniepokoiła się.
- Co jest braciszku?- przysiadła obok mnie.
- Nie pytaj.. Ja sobie chyba z tym wszystkim nie radzę. Tata był najlepszym przywódcą. Czemu główną władzę oddał mi? Ja już nie dam rady.- schowałem łeb pomiędzy łapami niczym szczeniak.
- Jeżeli tata oddał ci władzę to znaczy że miał do ciebie zaufanie i wiedział że sobie poradzisz.- objęła mnie.- Poza tym zawsze masz mnie. Jak sobie w czymś nie radzisz, powiedz. Podzielimy się obowiązkami i jakoś to będzie.
- Dzięki siostra..- podziękowałem jej serdecznie i podniosłem się z rozpaczy.
W tym momencie do jaskini wszedł Castiel. Wziąłem głęboki wdech i spojrzałem na psa.
- Chodźmy.- popchnąłem Casa w stronę wyjścia.
- Co? Ale jak? O co chodzi?- zapierał się i żądał wytłumaczeń.
Nie ruszyłem nawet wargą żeby coś powiedzieć. Poszliśmy do centrum sfory. Stanąłem przed wielkim rogiem? Tubą? Nie wiem jak tata to nazywał. Zadąłem w nią głośno i po paru chwilach już wszyscy sforzanie stali przede mną i Castielem.
- Słyszeliście pewnie o głosowaniu na mojego namiestnika? Niestety nikt oprócz tego młodego wilczura się nie zgłosił. Dlatego mam zaszczyt mianować go moim osobistym namiestnikiem. Jeżeli ktoś nie godzi się z moją decyzją niech zgłosi sprzeciw.- wyrecytowałem.
Castiel? Ktoś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz