Zaczęły się gwizdy, oklaski i krzyki, a ludzie zaczęli gromadzić się
wokół mnie. Z jednej strony bałam się przydeptania, z drugiej jednak nie
po to tu przyszłam i nie ruszałam się z miejsca, by teraz ustąpić i
oglądać widowisko z daleka. Obawiałam się też złapania, w końcu któryś z
gapiów mógłby zezłościć sie obecnością psa, który nie ma właściciela.
Wypatrzyłam miejsce po drugiej stronie, jednak barierki skutecznie
odcinały mi drogę. Zaczęłam się więc przepychać pomiędzy nogami, zwinnie
przemykając i uchraniając swój ogon przed buciorami. Kiedy udało mi się
wyjść z tłumu, namierzyłam docelowy punk i nie spuszczałam go z oczu.
Omal nie wpadłam do fontanny, która znajdowała się na samym centrum
rynku. Okrążając ją wpadłam na coś, co wbiło mi się w pysk. Ocknęłam się
i przeniosłam wzrok na to, co mnie zatrzymało.
Stojący przede mną czekoladowy pies wyglądał na równie zaskoczonego co ja, a pomiędzy nami na ziemi leżały rozsypane róże.
Poruszyłam wargami. Kolce kwiatów nadal tkwiły w skórze. Spojrzałam na sprawcę z wielkim wyrzutem.
- Ja.. - zaczął, błądząc wzrokiem, lecz mu przerwałam.
- Po prostu po sobie posprzątaj. - powiedziałam, wskazując na pysk.
Jem?..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz