Wstałem, po czym dokładnie otrzepałem się z ziemi. Przyjrzawszy się
stojącemu na przeciwko mnie psu, stwierdziłem, że to suczka, najpewniej
Border Collie.
- Ależ nie szkodzi, panienko. - Uśmiechnąłem się delikatnie, okazując
wręcz przesadą grzeczność. Mój wzrok padł na uniesioną w górę łapę
suczki i grymas bólu na jej pysku.
- Wydaje mi się, że to powinien zobaczyć lekarz... - Lekko się
skrzywiłem. Nagle, ku własnemu zdziwieniu, zorientowałem się, że się nie
przedstawiłem. Co za nietakt! Postanowiłem szybko się zrehabilitować. -
Mam na imię Kenneth.
- Louche. - Odparła suczka, dygając. - A w kwestii lekarza, ja nim jestem, więc nie sądzę...Przerwałem suczce.
- Nalegam. - Kąciki moich ust lekko się uniosły, a bursztynowe ślepia
wpiły się w samicę. - Na prawdę, to powinno zostać opatrzone.
W końcu suczka westchnęła lekko i patrząc na swoją poszkodowaną łapę, odparła.
- Niech ci będzie, chodźmy.
Louche?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz