poniedziałek, 2 listopada 2015

Od Jem'a

Biegłem przed siebie nie zważając już na to, że z każdym krokiem ochlapuję się nieprzyjemną mazią powstałą po deszczu. Cały byłem już brudny. Sierść stała się szorstka, nie tak piękna i jedwabista jak kiedyś. Wypadałoby wziąć kąpiel. Przy najbliższej okazji umyję się w rzece czy czymś innym. Ale nie myślałem długo o czystości, lecz o miejscu do którego zmierzam. Tego dnia, w mieście, miały odbywać się różnego rodzaju pokazy, a przecież nikt nie zabroni psu przyjść na rynek. Było tam zawsze niezwykle tłoczno, a zwierzęta plątały się jedynie pod nogami ludzi próbując zabrać wszystko co spadnie na ziemię. A dziś była wyjątkowa okazja, by zwinąć coś z dziesiątek straganów poustawianych wszędzie gdzie się da. Jedne były z zabawkami, inne z jedzeniem, jeszcze inne ze strojami. Minęły długie godziny, podczas których coraz bardziej zatapiałem się w tym świecie kompletnie tracąc poczucie czasu. Nastąpił wieczór, a przez miasto miała przejść parada, następnie zatrzymać się na rynku i zacząć pokazy. By lepiej wyglądać, pół godziny przed wyjątkowym zdarzeniem postanowiłem wykąpać się w fontannie. Woda tam była czysta, i stosunkowo ciepła - idealne miejsce dla takich jak ja. Z czasem zastanawiałem się nawet, czy nie korzystniej byłoby przenieść się do miasta, ale po dłuższym namyśle przypomniałem sobie o hyclach. Wskoczyłem z radością do wody rozlewając ją na wszystkie strony. Po kilku chwilach mogłem już wyjść. Ale... zobaczyłem kogoś, kogo widok, aż zaparł mi dech w piersiach. Miałem wrażenie, że czas się zatrzymał. Daleko przede mną, tuż przy stoisku z dziecięcymi zabawkami siedziała suczka - pewnie jak wszyscy wyczekiwała momentu by zobaczyć paradę. Jej oczy świeciły się jak dwa diamenty, cała jaśniała, a idealnym dodatkiem był tu promienny uśmiech na pyszczku. Przełknąłem ślinę, po czym natychmiast wyskoczyłem z fontanny i pognałem gdzieś na bok. Chciałem ją obserwować, ale trafiła do mnie rada brata - "Trzeba do niej zagadać, przekonać do siebie!" Zacząłem rozglądać się po okolicy, wypatrując podarunku. Zatrzymałem wzrok przy mężczyźnie siedzącym na ławce. Na jego kolanach leżał bukiet czerwonych, romantycznych róż. Jednak całkowicie nie przejmował się nimi, siedział wgapiony w dziwaczne urządzenie zwane telefonem. Otrzepałem się z wody. Nie zwlekałem, ruszyłem pędem w stronę człowieka. Złapałem bukiet w zęby, wyrywając kilka płatków kwiatów. Nie zatrzymywałem się, biegłem dalej. Usłyszałem za sobą krzyk, wyrażający złość, ale nie przejąłem się tym. Gdy dzieliła nas, mnie i mężczyznę, duża odległość zacząłem ponownie wypatrywać suczki. Na całe szczęście była wciąż w tym samym miejscu. Wygładziłem sierść w kilku miejscach. Poczułem motyle w brzuchu, zawahałem się. Spędziłem następne kilka minut dręcząc się z myślami, aż wreszcie ruszyłem w jej stronę.


Vice?

Brak komentarzy: