Biegłem przed siebie nie zważając już na to, że z każdym krokiem
ochlapuję się nieprzyjemną mazią powstałą po deszczu. Cały byłem już
brudny. Sierść stała się szorstka, nie tak piękna i jedwabista jak
kiedyś. Wypadałoby wziąć kąpiel. Przy najbliższej okazji umyję się w
rzece czy czymś innym. Ale nie myślałem długo o czystości, lecz o
miejscu do którego zmierzam. Tego dnia, w mieście, miały odbywać się
różnego rodzaju pokazy, a przecież nikt nie zabroni psu przyjść na
rynek. Było tam zawsze niezwykle tłoczno, a zwierzęta plątały się
jedynie pod nogami ludzi próbując zabrać wszystko co spadnie na ziemię. A
dziś była wyjątkowa okazja, by zwinąć coś z dziesiątek straganów
poustawianych wszędzie gdzie się da. Jedne były z zabawkami, inne z
jedzeniem, jeszcze inne ze strojami. Minęły długie godziny, podczas
których coraz bardziej zatapiałem się w tym świecie kompletnie tracąc
poczucie czasu. Nastąpił wieczór, a przez miasto miała przejść parada,
następnie zatrzymać się na rynku i zacząć pokazy. By lepiej wyglądać,
pół godziny przed wyjątkowym zdarzeniem postanowiłem wykąpać się w
fontannie. Woda tam była czysta, i stosunkowo ciepła - idealne miejsce
dla takich jak ja. Z czasem zastanawiałem się nawet, czy nie korzystniej
byłoby przenieść się do miasta, ale po dłuższym namyśle przypomniałem
sobie o hyclach. Wskoczyłem z radością do wody rozlewając ją na
wszystkie strony. Po kilku chwilach mogłem już wyjść. Ale... zobaczyłem
kogoś, kogo widok, aż zaparł mi dech w piersiach. Miałem wrażenie, że
czas się zatrzymał. Daleko przede mną, tuż przy stoisku z dziecięcymi
zabawkami siedziała suczka - pewnie jak wszyscy wyczekiwała momentu by
zobaczyć paradę. Jej oczy świeciły się jak dwa diamenty, cała jaśniała, a
idealnym dodatkiem był tu promienny uśmiech na pyszczku. Przełknąłem
ślinę, po czym natychmiast wyskoczyłem z fontanny i pognałem gdzieś na
bok. Chciałem ją obserwować, ale trafiła do mnie rada brata - "Trzeba do
niej zagadać, przekonać do siebie!" Zacząłem rozglądać się po okolicy,
wypatrując podarunku. Zatrzymałem wzrok przy mężczyźnie siedzącym na
ławce. Na jego kolanach leżał bukiet czerwonych, romantycznych róż.
Jednak całkowicie nie przejmował się nimi, siedział wgapiony w dziwaczne
urządzenie zwane telefonem. Otrzepałem się z wody. Nie zwlekałem,
ruszyłem pędem w stronę człowieka. Złapałem bukiet w zęby, wyrywając
kilka płatków kwiatów. Nie zatrzymywałem się, biegłem dalej. Usłyszałem
za sobą krzyk, wyrażający złość, ale nie przejąłem się tym. Gdy dzieliła
nas, mnie i mężczyznę, duża odległość zacząłem ponownie wypatrywać
suczki. Na całe szczęście była wciąż w tym samym miejscu. Wygładziłem
sierść w kilku miejscach. Poczułem motyle w brzuchu, zawahałem się.
Spędziłem następne kilka minut dręcząc się z myślami, aż wreszcie
ruszyłem w jej stronę.
Vice?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę nie pisać w komentarzach przekleństw lub rzeczy niezwiązanych z sforą.
Podpisywać się proszę imieniem psa/suczki, np. ~~Jasmine. Jeżeli ktoś nie należy do watahy pisze ~~Przechodzień lub po prostu ~~Nie ze sfory.
Dziękuje c: