środa, 4 listopada 2015

Od Jem'a CD opowiadania Suzzie

Poprowadziłem wzrokiem nieznajomą, aż zupełnie znikła nam z oczu. Stałem przez chwilę w zamyśleniu, aż wreszcie westchnąłem sprawiając, że maleńki obłoczek pary szybko wypłynął mi z pyska. Spojrzałem na Suzzie, która mimo wszystko starała się zachować powagę. Spuściłem łeb i ogon, tak, że prawie dotykałem nimi śniegu. Zacząłem rysować po nim różne wzory, aż wreszcie zwyczajnie wzruszyłem ramionami. Towarzyszka prychnęła cicho i przewróciła oczami. Nawet jeśli ma tego swojego Rayan'a, to nie znaczy, że ma duże pojęcie o "miłości". Co z tego, że zakłada z nim rodzinę? Na samą myśl o tym zacisnąłem mocno kły. Machnąłem charakterystycznie łbem i odszedłem. Nie było to właściwie dobre rozwiązanie, bo jasno dałem Su znać o swoich uczuciach.
Tak jak poprzednio, grzebałem łapą w śniegu. Nie było to ciekawe zajęcie, ale o tej porze nie ma nic do roboty, bo nawet o jedzenie ciężko, a tym samym nie wybieram się na polowanie. A resztą nawet mi się nie chce. Przewróciłem się leniwie na grzbiet, a po tym na bok. Przed moimi oczami pojawiła się postać. Jej biała sierść mieszała się właściwie ze śniegiem, a w tym wszystkim wyróżniały się tylko szczegóły. Stała kilka metrów dalej, jednak nie z promiennym i szczerym uśmiechem, jak kiedyś... Tia, Suzzie matką. Już to sobie wyobrażam, i jeszcze ten jej cały "Roy".
Podniosłem się z ziemi, zmierzyłem ją ponurym spojrzeniem.
- Hej - rzuciła krotko, beznamiętnie. - Pójdziemy na polowanie?
Skrzywiłem się lekko, ale mimowolnie kiwnąłem łbem. Dlaczego by nie, we dwoje zawsze łatwiej.
Minęło około pól godziny, aż wyczułem jakiś zapach. Krążyliśmy przez chwilę w kółko, zanim trafiliśmy na właściwą drogę. Nie łatwo było znaleźć cokolwiek, choć zadowoliliśmy się samym widokiem zająca. Dzięki idealnej współpracy szybko udało nam się też zagonić zwierzę w pułapkę. Niewinne stworzenie skuliło się pod konarem wielkiego, powalonego drzewa, rezygnując już z przeskoczenia go. Suzzie szybko pojawiła się obok, jednak chyba sobie o czymś przypomniała. Zawahała się. Hah, pamiętam jeszcze, gdy szukałem z nią czegoś zjadliwego - bo zdecydowała się nie jeść mięsa. Ale teraz nie ma nic innego. Zacisnęła delikatnie kły na szyi zwierzęcia. Strużka krwi popłynęła po jego sierści i padła na śnieg, który całkowicie zmienił swoją barwę. Suczka wyprostowała się i otarła pyszczek łapą.
Szybko po naszej uczcie zostały tylko kości i parę innych "niepotrzebnych" rzeczy. Zaniepokoiło mnie bardziej to, że Su nie zjadła wiele. Jeśli jest w ciąży, chyba powinna jeść więcej... prawda? Zsunąłem resztki na bok, po czym przewróciłem się na brzuch rozkładając łapy. Wtedy znów pojawiła się Tamta. Suzzie odkręciła się w przeciwną stronę, nie chcą nawet widzieć jak na nią patrzę.
- Muszę iść do Rayan'a - burknęła ponuro podnosząc się z ziemi. Spojrzałem w jej stronę i w porę chwyciłem za łapę. Wyrwała się. Chyba obydwoje stawaliśmy się o siebie... zazdrośni.


Suzzie?

Brak komentarzy: