Uścisnąłem łapę suczki.
- Pójdziemy gdzieś? - zapytałem z obawą. Mich spojrzała na mnie nieprzychylnym wzrokiem, ale po chwili mruknęła:
- Możemy iść.
W duchu ucieszyłem się, bo myślałem że suczka będzie dla mnie bardziej ostra. Na szczęście tak nie było.
- Gdzie idziemy? - zwróciłem się do Michelle, a ona wzruszyła ramionami. - Nie znasz jakiegoś fajnego miejsca?
Pokręciła głową. Westchnąłem cicho. Teraz, gdy Mich dorosła, strasznie się zmieniła. Wolałbym, żeby więcej się odzywała. Moje rozmyślania przerwało trącenie mnie w ramię. Spojrzałem pytająco na Michelle, a ona posłała mi spojrzenie które natychmiast odebrałem jako "Idziemy, czy nie?". Postanowiłem nie odzywać się, tak jak ona. Kiwnąłem głową i poszedłem prosto przed siebie. Po chwili trochę zaskoczona suczka mnie dogoniła. Wskazałem łapą w prawo. Suczka zrozumiała o co chodzi i poszła w tą stronę. Ja cały czas szedłem obok niej. Byliśmy pogrążeni w idealnej ciszy. W pewnym momencie usłyszałem dziwny odgłos, dobiegający z miejsca do którego szliśmy. Przyśpieszyłem kroku, to samo zrobiła Michelle. Wpadliśmy między drzewa w małym lasku. Odgłos był coraz głośniejszy. Po chwili razem z Mich wpadłem na jakąś polankę. Między drzewkami owocowymi rosnącymi na polance, siedziało zwierzę wydające te odgłosy. Było to...
Michelle? Co to było?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz