niedziela, 3 maja 2015

Od Visty

Patrzyłam na efekty mojej „pracy”. Dwanaście saren leżących przede mną. Zmiażdżone czaszki, połamane kości, porozrywana skóra i wnętrzności, wszędzie krew… Ach… Uwielbiam ten widok. Czemu to zrobiłam? Dzisiaj rano miałam okropną żądzę mordu. Ledwo zdążyłam dobiec do lasu w którym jest wiele zwierzyny. No i… Efekty. Wtem zobaczyłam jakiegoś psa. Nie! Zaparłam się w sobie i moje mordercze zamiary wobec niego zniknęły. O nie, zobaczył mnie! To jest najgorsze. Dam radę się pohamować, gdy mnie wkurzy? Chyba… Pies już do mnie podszedł.
- Cześć – powiedział. Zmierzyłam go wzrokiem.
- Cześć – odparłam.
- Nazywam się Veggie – przedstawił się – A ty?
- Jakoś się nazywam – burknęłam. Nie nalegał. O dziwo, zrozumiał. Chwilę szliśmy w milczeniu. Chyba mogę mu zaufać.
- Jestem Vista – rzekłam w końcu. Spojrzał na mnie. Wiedział, ile trudu kosztuje mnie opowiedzenie czegokolwiek o sobie. Nawet imienia. Rozumiał co czuję, rozumiał mój charakter. Nagle pies powiedział:


Veggie? Co powiedziałeś??

Brak komentarzy: