Z rana pobiegłem znowu na lotnisko. Czekałem na orła z niecierpliwością. Chodziłem w tą i z powrotem. Martwiłem się. W końcu usłyszałem znajomy ryk orła. Ucieszyłem się. Podleciał do mnie i stanął mi na plechach podając list do pyska. Przeczytałem go. Zacząłem odpisywać:
Haha. Cieszę się że masz jakieś towarzystwo. Pies bez przyjaciela nie przeżyje. Jak ja mam się nie martwić?! Myślę o tobie dniami i nocami będę na ciebie czekać... Mam nadzieję że te loty przyjdą szybko. I szybko cię zobaczę... Tęsknie. Bardzo tęsknię. Za tobą...
Twój Ferraro
Na mój odgłos orzeł porwał mi z pyska list i zabierając go w swe szpony poleciał daleko do Qet.
Qetsiyach? Krótko ale kąkretnię
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz