Uniesiona brew samca całkowicie wyprowadziło Anę z równowagi. Wyglądała na bardzo zdenerwowaną. Owczarek westchnął, lekko zażenowany pochopnymi oskarżeniami suki. On miał być masochistą? Nie.. Owy "żart" nie miał na celu oszpecenie ciała psa, ani nic z tym bliżej związanego. W całej tej beznadziejnej sytuacji chodziło tylko o to, by nastraszyć Anabeth; Bitt nawet nie myślał o odnowieniu wcześniejszych, zagojonych już ran. Ale.. czy wyjątkowe zainteresowanie czerwoną cieczą można było uznać za masochizm, w jakimkolwiek znaczeniu tego słowa? Bitter wiedział, że definicja tego dziwnego schorzenia wyjątkowo przydawała się w tamtej chwili. Usiadł pewniej na sterylnym łożu, a metalowy stelaż niebezpiecznie się zakołysał. Sweet nie chciał milczeć. Milczenie uznawał wtedy za oznakę słabości, której nie mógł okazać. Nie patrzył już na rozgoryczoną Borderkę, obecnie wyraźnie powstrzymująca kolejny napad gniewu.
- Nie, nie posiadam takiej potrzeby. - odchrząknął. - Nigdy się nie okaleczałem i nie zamierzam tego zrobić. To był tylko cholerny wypadek, zrozum to. Właściwie to od kiedy interesuje Cię moje zdrowie? - zapytał na sam koniec.
Ponownie rozległa się nieprzyjemna cisza, która dawała się we znaki zarówno Anabeth, jak i Bitter Sweet'owi.
Ana?
środa, 9 marca 2016
Od Bitter Sweet'a - C.D Opowiadania Anabeth
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz