- Nie, dostałam wstrząśnienia mózgu przez mały kamyk - mruknęłam, z nutką sarkazmu w głosie.
- To trzeba iść do lekarza - zaśmiał się pies.
- Ych, to ja pójdę - powiedziałam i zaczęłam iść - I tak już późno
- Popołudnie? - zapytał pies, sam siebie - Ale późno
- Prawda? - zaśmiałam się i poszłam - Do kiedy indziej - odparłam i już
nie słuchałam jego odpowiedzi. Zaczęłam biec truchtem do centrum sfory.
Stamtąd mogę szybko dojść do swojej jaskini. Będąc blisko swojego domku,
zobaczyłam kogoś chodzącego niedaleko niego.
- Nie zgubiłeś się przypadkiem? - zapytałam, z lekką ironią.
Ktoś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz