Od razu zrobiło się ładniej i przytulniej, chociaż okropny zapach nie został jeszcze unieszkodliwiony. Nie dziwię się, że jaskinia została opuszczona. Jakbym miała możliwość ucieczki z niej, to prawdopodobnie też bym ją opuściła. Nagle usłyszałam dziwne popiskiwanie. Skojarzyło mi się z piszczeniem Chrissy jak pierwszy raz otworzyłam oczy, ale to nie była ona. Moja siostra jest daleko stąd i już nigdy jej nie będę miała szansy zobaczyć. Te piski wydawała mała myszka siedząca pod kamieniem. Widocznie tak samo jak ja bała się burzy i jej ryków.
- Cześć maleńka... - Przywitałam się. Chciałam, żeby zrobiło się trochę spokojniej i miałam nadzieję,że mała myszka odwróci chociaż na chwilę moją uwagę od burzy.
-PiPiPi ...PikaPikaPika... Pi_ka - Nie będę udawać, że to zrozumiałam, bo nawet nie wiedziałam, czy to było do mnie. Położyłam więc głowę na niewygodnej ziemi i zamknęłam oczy. Mała myszka położyła się tuż obok mnie. Chyba miała nadzieję, że ogrzeje się od mojego ciała. Spojrzałam jeszcze ostatni raz kątem oka na zwierzątko i poszłam spać....
*Następnego dnia rano*
Słońce obudziło mnie, muskając ciepłymi promieniami. Podniosłam się powoli z ziemi i zauważyłam, że myszka zniknęła.
- Oby jej tylko nie dopadł jakiś kot.... - Powiedziałam sama do siebie, ponieważ nie było nikogo innego w pobliżu. Po wyjściu z jaskini poczułam ból w łapach, plecach i szyi.... chyba spanie na twardej ziemi nie wyszło mi na dobre. No trudno, będę musiała się z tym pogodzić. Ale o czym ja w ogóle myślę ? Przecież ja się nigdy nie przejmowałam życiem. Na pewno moi prawdziwi właściciele zorientowali się, że mnie nie ma i wyruszyli na poszukiwania. Może i to było pół roku temu, ale to chyba dla ludzi nie leci tak szybko jak dla psów.... tak ? A nawet jakbym się myliła, to przecież jestem cenioną i pożądaną rasą. Skąd to wiem ? Może dlatego, że gdybym była jakimś pospolitym kundlem, to ludzie nie zawracali by sobie głowę kradzieżą mnie... Gdy byłam już jakiś kilometr od jaskini, zauważyłam że tan przerażający w nocy las, stał się pięknym i zielonym miejscem.
Wszędzie padały promienie słońca. Nie było już tak ponuro i mrocznie jak gdy tu byłam w nocy. Teraz przechadzanie się po lesie było o wiele przyjemniejsze. Trawa gilgotała mnie w brzuch i łapy. Była wciąż wilgotna po deszczu, ale chyba przestało mi to już przeszkadzać. Biegałam w tę i z powrotem po śliskiej powierzchni. W pewnej chwili zaliczyłam glebę i poleciałam z górki w dół. Ześlizgnęłam się jak na sankach. Moja sierść zabarwiła się na zielono od trawy. Nie przeszkadzało mi to jednak. Postanowiłam znaleźć jakieś źródełko, w którym toczyłaby się dalsza część zabawy. Chlapałam się w wodzie dość długo, nawet nie zauważyłam, jak szybko minął czas. Zaczęłam już czuć powoli głód.... ale skąd wziąć wysoko energetyczną karmę, którą zazwyczaj się odżywiam ? Może rośnie na drzewach. Myślałam, spoglądając w górę. Rosły nade mną grona czereśni. Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się, czy te owoce są na pewno jadalnie, ale mój żołądek przerwał moje zamyślenie i zmusił do rzucenia się na drzewo. Wzbiłam się w powietrze i chwyciłam jedną z cieńszych gałęzi. Sądziłam, że szybciej uda mi się ją oderwać.
- No oderwij się w końcu od tego drzewa ! - Krzyknęłam przez zęby. Wisiałam na tym drzewie dobre parę godzin i nie chciałam się za żadne skarby puścić. Zaczynały mnie już boleć powoli zęby i w dodatku zaczął się już zbliżać zmierzch. Po chwili usłyszałam TRASK ! Gałąź na reszcie się złamała i poszła na dół, razem ze mną. Gdy tylko się otrzepałam z kurzu, zaczęła się uczta, podczas której okazało się, że nie lubię czereśni. Były kwaśne i zielone. Nie chciałam dłużej ich jeść. Wszystko co znalazło się w moim pyszczku, wyplułam i odsunęłam jak najdalej od siebie. Po tym ohydnym pożywieniu, postanowiłam znaleźć sobie jakieś schronienie na noc. Do tamtej jaskini nie wrócę, a ponieważ nie zapowiada się burzowa pogoda, to będę miała więcej czasu....
W ciągu następnych godzin zza chmur wyłonił się piękny księżyc. Tym razem już nie było tak strasznie iść przez las. Było jaśniej niż wcześniej. Szłam pewna siebie i bardzo radosna. Nie miałam nawet pojęcia, to za chwilę się stanie. Przede mną stanął jakiś człowiek, z dziwną pętlą na kiju. Zaczął się zbliżać w moją stronę, a ja cofałam się do tyłu. W przeciągu kilku sekund na mojej szyi zacisnęła się smycz. Za mną stał kolejny człowiek, który tylko czekał, aż zacznę się cofać do tyłu i złapał mnie.
- Ej no ! Puść mnie ! - Szarpałam się.- Ja się nie zgadzam na to coś na szyi ! Zostawcie mnie ! - Warczałam i rzucałam się na wszystkie strony, ale to nie nic. - Odwal się ode mnie... Durny worku mięsa ! ...
Ktoś ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę nie pisać w komentarzach przekleństw lub rzeczy niezwiązanych z sforą.
Podpisywać się proszę imieniem psa/suczki, np. ~~Jasmine. Jeżeli ktoś nie należy do watahy pisze ~~Przechodzień lub po prostu ~~Nie ze sfory.
Dziękuje c: