Uśmiechnąłem się lekko. Przyłączyłem się do puszczania kaczek. Jedną puściłem tak daleko że uderzyła o wodę jakieś 15 razy. Zaśmiałem się bo nie dowierzałem że potrafię aż tak daleko wyrzucić kamień. Popatrzyłem na Theo. On rzucił tylko o jeden mniej ode mnie. Przybiłem z nim piątkę.
- Świetnie ci idzie!- pochwaliłem go.
- Dzięki.- uśmiechnął się.- Nie mogę się przyzwyczaić do jednej rzeczy...
- Jakiej?- zapytałem.
- Do tego że nie walczymy, nie bijemy się i nie przezywamy.- zaśmiał się.
- Przyzwyczaisz się.- zapewniałem.- Jak czegoś chcesz to się uda.
Pokiwał głową. W pewnym momencie znowu zobaczyliśmy Rachel i Winnie. Były zszokowane jak zobaczyły nas gadających i śmiejących się razem. Zakradły się powoli do nas i usiadły niedaleko. Udawaliśmy że tak świetnie się bawimy że ich nie zauważyliśmy. Po chwili jedna powiedziała.
- Co wam jest?
Nagle przerwaliśmy zabawę i spojrzeliśmy ze zdziwieniem na suczki.
- Yyy... No nic?- zdziwiliśmy się.- Wszystko w porządku.
- Nie wydaje mi się.- powiedziała Rachel.- Dziwnie was widzieć nie bijących się.
- A po co mielibyśmy to robić?
- No właśnie nie wiem bo to nie miało sensu.
- Przecież tak nie robimy więc koniec tematu.- przytuliłem Rachel a Theo Winnie.
Siedzieliśmy tak. Nagle z nieba zaczęło coś spadać...
Theo? Winnie? Rachel? Co to było?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę nie pisać w komentarzach przekleństw lub rzeczy niezwiązanych z sforą.
Podpisywać się proszę imieniem psa/suczki, np. ~~Jasmine. Jeżeli ktoś nie należy do watahy pisze ~~Przechodzień lub po prostu ~~Nie ze sfory.
Dziękuje c: