- Spokojnie...- wymamrotałem.- To ja, Codie.
- Aha...- odetchnęła i przybrała normalną pozycję.- Cześć.
- No hejka.- uśmiechnąłem się.- Płakałaś?
- Nie, nie.-otarła szybko oczy.- Tooo... Deszcz! Tak!
- Od rana świeci słońce.- uświadomiłem jej.
- A no tak...- zakłopotała się.- A nawet jak płakałam to nie ważne dlaczego...
- Nie powiesz mi?- udawałem zasmuconego.
- No... Nie wiem. Może potem. Ale teraz chcę się uspokoić.
- To przejdziemy się gdzieś?- zaproponowałem.
- Dobrze.
Powolnym krokiem ulotniliśmy się z jaskini. Poszliśmy mniej zalesioną drogą czyli przez łąkę. Szliśmy w milczeniu do końca naszej wycieczki.
* na miejscu *
Zatrzymaliśmy się tutaj.
Po dość długiej drodze polecieliśmy od razu do strumienia krystalicznej wody. Zaczęliśmy spokojnie ale chciwie pić przepyszną wodę. Gdy skończyliśmy myślałem że napełniłem się jak bańka i zaraz zacznę się unosić w powietrzu. Na szczęście to były tylko przeczucia po trzymałem się twardo przy ziemi.
- Dlaczego tak mocno chce się pić tą wodę? Nie byłem wcale spragniony.- zdziwiłem się.
Mey?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę nie pisać w komentarzach przekleństw lub rzeczy niezwiązanych z sforą.
Podpisywać się proszę imieniem psa/suczki, np. ~~Jasmine. Jeżeli ktoś nie należy do watahy pisze ~~Przechodzień lub po prostu ~~Nie ze sfory.
Dziękuje c: