sobota, 25 kwietnia 2015

Od Enzuriego

Dzień był piękny. Theo, Evelyn i Roney biegali w koło po jaskini. Elisabeth odpoczywała. Wyglądała na zmęczoną.
- Cześć Lissy - przytuliłem ją. - Zabieram tą gromadkę szaleńców na spacer.
- O to fajnie. Może pójdę z Wami?
- Nie trzeba. Naciesz się ciszą i spokojem - uśmiechnąłem się do niej.
Spojrzałem na szczeniaki.
- Dzieciaki - zakomenderowałem. - Idziemy na dwór.
Krzyknęły z radością chórem. Grzecznie podążały za mną. Zaprowadziłem je na Łąkę Nieziemskich Fiołków. Może zapach kwiatów je uspokoi... w co wątpię. Cuda się zdarzają. Położyłem się na trawie i przyglądałem się zabawie dzieci.
- Bawmy się w berka! - krzyknął Roney. - Oczywiście ja nim nie będę. Może Evelyn?
- No dobra, ale i tak was złapię.
Theo z Roney'em - największe krejzole, uciekli w krzaki, ale moja córeczka się nie poddawała. Po kolei złapała i Theo i Roney'a chociaż wcale to nie było łatwe.
- Dzieci do mnie - powiedziałem stosunkowo głośno.
Kolejna rzecz mnie zdziwiła. posłusznie przyszły.
- Wracamy do domu i... - obejrzałem się za siebie i zobaczyłem Elisabeth. - Co tutaj robisz? Miałaś odpoczywać.

Lissy ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę nie pisać w komentarzach przekleństw lub rzeczy niezwiązanych z sforą.
Podpisywać się proszę imieniem psa/suczki, np. ~~Jasmine. Jeżeli ktoś nie należy do watahy pisze ~~Przechodzień lub po prostu ~~Nie ze sfory.

Dziękuje c: